W tym roku szybko spadł śnieg. Spadło go dużo i długo się utrzymywał.
Znowu dużo pobiegaliśmy, głównie po Piekarach, Księżej Górze i
pobliskich lasach. Ale, że stało się to trochę nudne to wzięliśmy krótki
urlop i pojechaliśmy w Góry Stołowe. Nigdy tam wcześniej nie byliśmy, a
naczytaliśmy się, że są tam fajne trasy biegowe.
Wybraliśmy Karłów, pojechaliśmy oczywiście w ciemno nierezerwując żadnych noclegów.
Do Karłowa prowadziła “Droga stu zakrętów”, może sto ich nie było,
ale przy takich warunkach, na które trafiliśmy naszym Matizkiem nie było
łatwo. Zimówki założone więc jakoś daliśmy radę. Na miejscu udało nam
się wynająć pokój w Magicznym domku. Przyjęła nas tam przemiła Pani, której bardzo dziękujemy za gościnę :)
Po rozgoszczeniu się w Magicznym domku poszliśmy obejrzeć trasy
biegowe. Okazało się, że są jeszcze nie przygotowane jest w trakcie
zmiana przebiegu tras. Biegaliśmy zatem jak w domu :) po zwykłych zasypanych ścieżkach.
Dzień później trasy były już przygotowane i śmigaliśmy jak profesjonaliści (tyle, że sto razy wolniej)… ;)
W ciągu dwóch dni spadło tyle śniegu, że zasypało nam Matizka - nawet
gospodyni z Magicznego domku robiła mu zdjęcia by pokazać córce ile 11
grudnia może spaść w dwa dni śniegu.
Wypad zaliczamy do bardzo udanych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz