sobota, 7 lipca 2007

Lipiec 2007 Rowerem w Bieszczady

Wyprawa nad morze się udała, więc szybko zaplanowaliśmy nową. Wybraliśmy się więc w najbardziej odsunięty na południe skrawek Polski. Południowo - wschodnie naroże Polski - Wołosate. Tym razem wyruszaliśmy prosto z domu…

Tym razem postanowiliśmy spisywać miejscowości, przez które przejeżdżamy abyśmy zawsze mogli wrócić do przebytej trasy. Spisywanie miejscowości miało pomóc nam w zrobieniu mapek, a dla własnej frajdy spisywaliśmy do tego statystyki przebytej trasy. Zatem:


  
Dzień 1

Pierwszy dzień zaczęliśmy w Piekarach i prosto z domu dojechaliśmy do Międzybrodzia.

Dystans: 102, 75 km
Czas jazdy: 5 godz, 14 min.
Średnia prędkość: 18, 36 km/h
Prędkość max: 41, 4 km/h
Pogoda: Słonecznie 

  

To był najcieplejszy dzień tamtego lata. Tak mi spiekło rękę, że dwa lata później dalej miałam ślad.
Oczywiście gdy dojechaliśmy na miejsce rozpętała się burza i zanim rozbiliśmy namiot całkowicie zmokliśmy  Wtedy pierwszy raz w życiu przejechałam więcej niż 100 km w jeden dzień.






Dzień 2
Międzybrodzie - Namystowo (Słowacja)
Dystans: 74,41 km
Czas jazdy: 4 godz, 12min.
Średnia prędkość: 17, 34 km/h
Prędkość max: 52 km/h
Pogoda: Słonecznie 



Fajna trasa, przez Żywiec i Korbielów.

Można się troszkę zmęczyć bo od Żywca pod granicę jest cały czas pod górkę, ale jak ktoś chce dojechać do Bieszczad to taki podjazd to dopiero rozgrzewka. Liczy się tylko satysfakcja na przełęczy.
Tak czy inaczej dla zmęczonych postawiono stoliczek i ławeczkę. Można się posilić i gary umyć bo za ławeczką strumyczek.
Za granicą miał być już tylko relaksik podczas zjazdu, ale Rafał zaliczył pierwszą awarię i trzeba było załatać dętkę. Ja śpiesząc pomocą postawiłam rower i złamałam stopkę ;) - rowerową dla jasności.
Awaria Rafała szybka do naprawienia a moja mało istotna, w końcu zawsze można oprzeć rower o drzewo;), więc pojechaliśmy dalej podziwiając Babią Górę nie z tej strony co zwykle.
Wieczorem jeszcze tylko kolacja nad jeziorem Oravskim, szybkie piwko i do spania.














Dzień 3
Uste nad Priehradou - Witów
Dystans: 31,5km
Czas jazdy: 2godz, 3min. i 14s
Średnia prędkość: 15,4 km/h
Maksymalna prędkość: 51,3 km/h
Pogoda: Deszczowo

Nic do gadania. Cały dzień lało.

Dzień 4
Witów - Falszyn


Dystans: 59,26km
Czas jazdy: 3godz, 27min. i 49s
Średnia prędkość: 16,08 km/h
Maksymalna prędkość: 51,1 km/h
Pogoda: Deszczowo

 To miał być fajny i męczący dzień, przejazd rowerami przez Tatry, piękne widoki, strome podjazdy. No i może męczący był, ale żadnych widoków nie było bo od rana lało i było zimno. Na Gubałówce temperatura 12 stopni. Przejechaliśmy ile się dało, z Tatr nawet Giewontu nie zobaczyliśmy, w rezultacie dotarliśmy nad jezioro Czorsztyńskie. Tam szukając dogodnego miejsca do spania natrafiliśmy na dziadka gadułę, który przetrzymał nas na deszczu 3 godziny opowiadając legendy o Pieninach i o tym jak był na Śląsku.







Dzień 5
Falszyn - Andrzejówka


Dystans: 85,37km
Czas jazdy: 4godz, 37min. i 56s
Średnia prędkość: 17,83 km/h
Maksymalna prędkość: 58,0 km/h
Pogoda: Pochmurno
Opona do wymiany

Szósta rano, budzi nas straszny pisk, a po nim głośny huk. Wyskakujemy z namiotu zobaczyć co się stało. Patrzymy a na zakręcie, 200 metrów od naszej paljatki, dwa roztrzaskane autobusy, jeden z nich leży na boku, dokładnie w miejscu, w którym mieliśmy dzień wcześniej rozbić. Na szczęście znaleźliśmy lepsze miejsce.
Mała serpentyna, ograniczenie do 20 km/h, dwa autobusy pełne turystów i nie przestrzeganie przepisów. Dla mnie głupota… Ale chyba nikomu nic poważniejszego się nie stało.
Drogę zamknęli więc nie mogliśmy jechać dalej, ale na szczęście strażacy to dobrzy ludzie ;) Jeden z nich wziął mój załadowany rower i przeniósł mi go przez płot (siłacz ;) ), niestety Rafałowi już nie pomogli, ale Rafał to też siłacz więc dał sobie radę ;). Pojechaliśmy dalej wzdłuż jeziora, zobaczyć zamek, zaporę i z powrotem na Słowację.
Na Słowacji pokonaliśmy kolejną przełęcz w Starej Lubovnie, z której podziwialiśmy Tatry - dopiero stamtąd było je widać :) i skierowaliśmy się znów na polska stronę do Piwnicznej.












Dzień 6
Andrzejówka - Ujście Gorlickie


Dystans: 55,70km
Czas jazdy: 3godz, 7min. i 37s
Średnia prędkość: 17,28 km/h
Maksymalna prędkość 65,5 km/h
Pogoda: pochmurno
Pole namiotowe w Ujściu Gorlickim 4zł/doba

Kilka podjazdów, fajnych dróg wzdłuż torów kolejowych, wzdłuż Popradu i dalej w Beskid Gorlicki. Dojechaliśmy do Ujścia Gorlickiego gdzie znaleźliśmy pole namiotowe nad jeziorem gorlickim. Kosztowało 4 zł za dwie osoby i namiot za dobę. Na terenie były dwa tojtoje, dwa zlewy typu woodstock ;) bar i wypożyczalnia rowerków wodnych. Postanowiliśmy więc zrobić sobie następnego dnia dzień wolny.



Dzień 7
Wolne od jazdy nad rowerem, przerwa… kurde to co my mamy robić?? Hmmm… nie jeździmy na rowerach to wypożyczmy sobie rowerek wodny ;) No i tym sposobem pooglądaliśmy sobie jeziorko. Bardzo fajne, woda czysta, nikt się nie kąpie, nikt nie pływa na rowerkach, a wokół jeziora prawie żadnych zabudowań, dzikie niewykorzystane tereny. Gdyby Chechło tak wyglądało…




Dzień 8
Ujście Gorlickie - Bartne

Dystans: 51,63km
Czas jazdy: 3godz, 54min. i 26s
Średnia prędkość: 12,21 km/h
Maksymalna prędkość 60,2 km/h
Pogoda: Pochmurno

Koniec laby, jedziemy dalej. Wioska za wioską, nic szczególnego, co chwilę jakaś drewniana cerkiew i bocian na słupie. Z beskidu Gorlickiego do Beskidu Niskiego. Trzeba kupić coś do jedzenia bo zapasy się skończyły. Tylko gdzie od paru godzin nie było żadnego sklepu. Dojeżdżamy do ostatniej wioski przed Magurskim Parkiem Narodowym. No tu już musi być sklep… Jedziemy, jedziemy, jedziemy wioska się ciągnie i ciągnie. Nagle jest widzimy go, upragniony sklep…
Podjeżdżamy  patrzymy, a sklep otwarty w godzinach 13-14 i 18-19. Na zegarku godz 15. Pech, no nic  czekać nie będziemy a zaraz za parkiem jest Świątkowa a tam serwują pyszne pierogi - damy radę.
Na naszej mapie nie widać za dokładnie dróg w parku, chcemy jechać szlakiem, pytamy się o drogę w ostatnim domu przed lasem. Kobita nam tłumaczy, jedziemy wg zaleceń, droga się kończy. Zawracamy, natrafiamy na leśniczówkę, pukamy by zapytać o drogę. Nikt nie otwiera. Trudno, przed schroniskiem jest bardziej szczegółowa mapa, zrobimy jej zdjęcie i pojedziemy dalej. Druga próba, inną drogą w inną stronę. Powtórka z rozrywki, droga się kończy. Trochę podłamani jemy zupkę chińską na sucho bo tylko to nam zostało i zawracamy. Rano trza będzie jechać na około, no trudno.
Wracamy do wioski. Patrzymy na zegarek 18.45, jupi, zdążymy do sklepu. W sklepie okazuje się, że nie ma żadnego pieczywa - następne będzie we wtorek a dzisiaj jest niedziela. Ze sklepu wychodzimy z 4 piwami, sosem grzybowym i makaronem. Szukając miejsca do rozbicia namiotu spotykamy turystów pieszych. Rozbijamy się z nimi na łące u jakiegoś miejscowego. Okazuje się, że turyści mają bardziej dokładną mapkę i pokazują nam trzecią drogę, którą można jechać. Wieczorem gotujemy sobie makaron, zapijamy piwkiem i idziemy spać rozważając czy ryzykować rano po raz trzeci, czy jechać wokół parku.



Dzień 9
Bartne - Dukla


Dystans: 46,19km
Czas jazdy: 3godz, 46s
Średnia prędkość: 14,49 km/h
Maksymalna prędkość 46,9 km/h
Pogoda: Deszczowo
Budzimy się rano, nie ma nic na śniadanie.  Decydujemy się jednak na trzecią próbę przez park. Będziemy szybciej w Świątkowej na pierogach. Zostało nam po piwku więc wypijamy je aby mieć cokolwiek w żołądku i ruszamy w drogę. Pada deszcz, jest zimno a droga cala zabłocona, wzdłuż rzek, a właściwie można powiedzieć, że rzeką. Do południa przez tą ścieżkę bez śniadania, ale się udało. Wyjeżdżamy w Świątkowej i idziemy na pyszne pierogi. Mniam. Po pierogach jedziemy dalej, przez Polany, niestety Maćka tam nie było, ani innych znajomych.
Jedziemy przez następne kilka godzin, a hamulce po deszczu wciąż nam piszczą. W końcu zaczęło nas to irytować i zatrzymaliśmy się aby umyć koła. Okazało się, że z klocków nic nie zostało. Musimy zmienić trasą, aby jechać do najbliższego miasta by zdobyć nowe klocki. Lądujemy w Dukli. Tam okazuje się, że nie ma sklepu rowerowego, jest tylko sklep “ze wszystkim”, od części do simsona po silniki do pralki czy malucha. Ostatnie 3 komplety klocków. Uff. Udało się, jeszcze tylko papier ścierny do felgi i będzie git. Szukamy noclegu.




Dzień 10
Dukla - Zubracze

Dystans: 73,74km
Czas jazdy: 4godz,7min. i 17s
Średnia prędkość: 17,34 km/h
Maksymalna prędkość 52,7 km/h
Pogoda: Pochmurno

Gdy tylko wydostaliśmy się z Dukli i znaleźliśmy najbliższą rzekę z dogodnym zejściem urządziliśmy sobie polowy warsztat rowerowy.

Wszystkie graty z rowerów, ściągnąć koła, papier ścierny do ręki i naprawiać mocno zdarte felgi.
Po zabawie dalej w stronę Bieszczad.
Wieczorem jesteśmy już w Bieszczadach, znajdujemy nocleg w ciekawym miejscu. Młodzi ludzie wyprowadzili się w Bieszczady, kupili działkę parę kóz. Sprzedają kozi ser i budują pole namiotowe z prawdziwego zdażenia. Aha jeszcze jeżdżą w nocy na ślepym koniu :D





 
Dzień 11
Zubracze - Polańczyk


Dystans: 56,89km
Czas jazdy: 3godz, 26min. i 19s
Średnia prędkość: 15,67 km/h
Maksymalna prędkość 52,4 km/h
Pogoda: Słonecznie
Pole namiotowe 17zł/doba


W tym dniu dotarliśmy nad Solinę, w między czasie pooglądaliśmy sobie Bieszczadzką kolej wąskotorową w Majdanie, popodziwialiśmy Bieszczady, a na sam koniec pozwiedzaliśmy zaporę w Solinie, poobserwowaliśmy ogromne karpie i poszukaliśmy najtańszego z możliwych pól namiotowych w Polańczyku.
Zatrzymaliśmy się w Polańczyku na kilka dni. Trzeba było troszkę odpocząć. Zrobić pranie, popływać kajakiem po Solinie itp. itd.









Dzień 15
Polańczyk - Hoszów


Dystans: 53,59km
Czas jazdy: 3godz, 12min. i 57s
Średnia prędkość: 17,06 km/h
Maksymalna prędkość 50,9 km/h
Pogoda: Słonecznie

Trzeba było się ruszyć z miejsca bo zaczęło nam się nudzić. Jedziemy na Ukrainę, szlakiem rowerowym na granicę w Krościenku. Tam okazuje się, że przejście jest tylko samochodowe i rowerów nie puszczają, a szlak rowerowy kończy się na granicy. Po za tym dopiero tam przypomina nam się, że przecież Iwonka nie ma paszportu… Rafał zatem “przebrał się za mrówkę” i zostawił mnie z rowerami na granicy. Trafił na fajną rodzinkę, która jechała na Ukrainę (z resztą tak jak 90% samochodów na granicy) do pierwszego sklepu po drugiej stronie i z powrotem. Opowiedzieli Rafałowi o zwyczajach panujących na granicy i “cennikach opłat” dla ukraińskich celników, tj. ile ma być w paszporcie, ile w bagażniku, ile w apteczce itd. , o podjazdach pod dystrybutor paliwa, aby więcej się zmieściło do baku… itd. Troszkę się naczekałam na jego powrót, ale jakoś to przeżyłam. Pojechaliśmy dalej.






Dzień 16
Hoszów - Wołosate


Dystans: 48,75km
Czas jazdy: 3godz, 9min. i 18s
Średnia prędkość: 14,94 km/h
Maksymalna prędkość 54,7 km/h
Pogoda: Słonecznie
Pole namiotowe 16zł/doba

No i dotarliśmy, szkoda że tak szybko. Przejeżdżając przez Ustrzyki Górne, zapytaliśmy się turystów czy w Wołosate jest jakiś sklep. Ostrzegli nas, że jest ale że lepiej w nim nie kupować bo straszna drożyzna. Stwierdziliśmy, że chyba przesadzają i olaliśmy sklep w Ustrzykach. Docierając do Wołosate okazało się, że nawet na pole namiotowe nas nie stać już nie mówiąc o produktach z “ostatniego sklepu na szlaku” 300% ceny to była norma. Postanowiliśmy w końcu że jedziemy na koniec tej drogi bo na mapie mieliśmy zaraz pod granicą zaznaczone jakieś pole. Chwile po zjechaniu na szuter dorwała nas straż graniczna i kazała zawracać. Wróciliśmy i znaleźliśmy malutkie pole za domkiem wczasowym. Tam spotkaliśmy pierwszych na swojej drodze fajnych ludzi. Posiedzieliśmy na polu kilka dni. Po wspinaliśmy się na Tarnicę itp itd.








Dzień 19
Wołosate - Nowosiółki


Dystans: 67,40km
Czas jazdy: 3godz, 35min. i 25s
Średnia prędkość: 18,34 km/h
Maksymalna prędkość 55,8 km/h
Pogoda: Słonecznie
Zabawa dobiegała końca, musieliśmy się zebrać bo pieniążki się kończyły. Pora ruszać w stronę Zagórza. Do pokonania Połonina Wetlińska a na worze 37 stopni - nie było to proste, ale się udało :)






Dzień 20
Nowosiółki - Zagórz


Dystans: 24,53km
Czas jazdy: 1godz, 18min. i 41s
Średnia prędkość: 17,77 km/h
Maksymalna prędkość 46,4 km/h
Pogoda: Słonecznie

No i stało się, miło było, ale się skończyło. Trza jechać na pociąg do domu. Krótki dystans, fajna pogoda, równa trasa,  tylko jakoś jechać się nie chce. Bo komu by się chciało wracać do domu. Przynajmniej pociąg był pusty i w przedziale rowerowym (który tym razem był w pociągu) były oprócz nas dwie osoby. Podróż minęła spokojnie.







PODSUMOWANIE


Dystans: 858,2km
Czas jazdy: 50godz, 6min.
Średnia prędkość: 17,01 km/h
Maksymalna prędkość 65,5 km/h
Zapory: Podąbka, Żywiec, Czorsztyn, Solina
Przekroczone granice: Korbielów, Sucha Hora, Nidzica, Piwniczna, Krościenko

Pełna galeria zdjęć:

1 komentarz:

  1. Super wyprawa, gratuluje, zwłaszcza dziewczynie za wytrwałość!

    OdpowiedzUsuń