Tym razem postanowiliśmy spisywać miejscowości, przez które przejeżdżamy abyśmy zawsze mogli wrócić do przebytej trasy. Spisywanie miejscowości miało pomóc nam w zrobieniu mapek, a dla własnej frajdy spisywaliśmy do tego statystyki przebytej trasy. Zatem:
Dzień 1
Pierwszy dzień zaczęliśmy w Piekarach i prosto z domu dojechaliśmy do Międzybrodzia.
Dystans: 102, 75 km
Czas jazdy: 5 godz, 14 min.
Średnia prędkość: 18, 36 km/h
Prędkość max: 41, 4 km/h
Pogoda: Słonecznie
To był najcieplejszy dzień tamtego lata. Tak mi spiekło rękę, że dwa lata później dalej miałam ślad.
Oczywiście gdy dojechaliśmy na miejsce rozpętała się burza i zanim rozbiliśmy namiot całkowicie zmokliśmy Wtedy pierwszy raz w życiu przejechałam więcej niż 100 km w jeden dzień.
Dzień 2
Międzybrodzie - Namystowo (Słowacja)
Dystans: 74,41 km
Czas jazdy: 4 godz, 12min.
Średnia prędkość: 17, 34 km/h
Prędkość max: 52 km/h
Pogoda: Słonecznie
Fajna trasa, przez Żywiec i Korbielów.
Można się troszkę zmęczyć bo od Żywca pod granicę jest cały czas pod górkę, ale jak ktoś chce dojechać do Bieszczad to taki podjazd to dopiero rozgrzewka. Liczy się tylko satysfakcja na przełęczy.
Tak czy inaczej dla zmęczonych postawiono stoliczek i ławeczkę. Można się posilić i gary umyć bo za ławeczką strumyczek.
Za granicą miał być już tylko relaksik podczas zjazdu, ale Rafał zaliczył pierwszą awarię i trzeba było załatać dętkę. Ja śpiesząc pomocą postawiłam rower i złamałam stopkę ;) - rowerową dla jasności.
Awaria Rafała szybka do naprawienia a moja mało istotna, w końcu zawsze można oprzeć rower o drzewo;), więc pojechaliśmy dalej podziwiając Babią Górę nie z tej strony co zwykle.
Dzień 3
Uste nad Priehradou - Witów
Dystans: 31,5km
Czas jazdy: 2godz, 3min. i 14s
Średnia prędkość: 15,4 km/h
Maksymalna prędkość: 51,3 km/h
Pogoda: Deszczowo
Nic do gadania. Cały dzień lało.
Dzień 4
Witów - Falszyn
Dystans: 59,26km
Czas jazdy: 3godz, 27min. i 49s
Średnia prędkość: 16,08 km/h
Maksymalna prędkość: 51,1 km/h
Pogoda: Deszczowo
To miał być fajny i męczący dzień, przejazd rowerami przez Tatry, piękne
widoki, strome podjazdy. No i może męczący był, ale żadnych widoków nie
było bo od rana lało i było zimno. Na Gubałówce temperatura 12 stopni.
Przejechaliśmy ile się dało, z Tatr nawet Giewontu nie zobaczyliśmy, w
rezultacie dotarliśmy nad jezioro Czorsztyńskie. Tam szukając dogodnego
miejsca do spania natrafiliśmy na dziadka gadułę, który przetrzymał nas
na deszczu 3 godziny opowiadając legendy o Pieninach i o tym jak był na
Śląsku.
Dzień 5
Falszyn - Andrzejówka
Dystans: 85,37km
Czas jazdy: 4godz, 37min. i 56s
Średnia prędkość: 17,83 km/h
Maksymalna prędkość: 58,0 km/h
Pogoda: Pochmurno
Opona do wymiany
Mała serpentyna, ograniczenie do 20 km/h, dwa autobusy pełne turystów i nie przestrzeganie przepisów. Dla mnie głupota… Ale chyba nikomu nic poważniejszego się nie stało.
Drogę zamknęli więc nie mogliśmy jechać dalej, ale na szczęście strażacy to dobrzy ludzie ;) Jeden z nich wziął mój załadowany rower i przeniósł mi go przez płot (siłacz ;) ), niestety Rafałowi już nie pomogli, ale Rafał to też siłacz więc dał sobie radę ;). Pojechaliśmy dalej wzdłuż jeziora, zobaczyć zamek, zaporę i z powrotem na Słowację.
Na Słowacji pokonaliśmy kolejną przełęcz w Starej Lubovnie, z której podziwialiśmy Tatry - dopiero stamtąd było je widać :) i skierowaliśmy się znów na polska stronę do Piwnicznej.
Dzień 6
Andrzejówka - Ujście Gorlickie
Dystans: 55,70km
Czas jazdy: 3godz, 7min. i 37s
Średnia prędkość: 17,28 km/h
Maksymalna prędkość 65,5 km/h
Pogoda: pochmurno
Pole namiotowe w Ujściu Gorlickim 4zł/doba
Kilka podjazdów, fajnych dróg wzdłuż
torów kolejowych, wzdłuż Popradu i dalej w Beskid Gorlicki.
Dojechaliśmy do Ujścia Gorlickiego gdzie znaleźliśmy pole namiotowe nad
jeziorem gorlickim. Kosztowało 4 zł za dwie osoby i namiot za dobę. Na
terenie były dwa tojtoje, dwa zlewy typu woodstock ;) bar i wypożyczalnia rowerków wodnych. Postanowiliśmy więc zrobić sobie następnego dnia dzień wolny.
Dzień 7
Wolne od jazdy nad rowerem, przerwa…
kurde to co my mamy robić?? Hmmm… nie jeździmy na rowerach to
wypożyczmy sobie rowerek wodny ;)
No i tym sposobem pooglądaliśmy sobie jeziorko. Bardzo fajne, woda
czysta, nikt się nie kąpie, nikt nie pływa na rowerkach, a wokół jeziora
prawie żadnych zabudowań, dzikie niewykorzystane tereny. Gdyby Chechło
tak wyglądało…
Dzień 8
Ujście Gorlickie - Bartne
Dystans: 51,63km
Czas jazdy: 3godz, 54min. i 26s
Średnia prędkość: 12,21 km/h
Maksymalna prędkość 60,2 km/h
Pogoda: Pochmurno
Koniec laby, jedziemy dalej. Wioska za
wioską, nic szczególnego, co chwilę jakaś drewniana cerkiew i bocian na
słupie. Z beskidu Gorlickiego do Beskidu Niskiego. Trzeba kupić coś do
jedzenia bo zapasy się skończyły. Tylko gdzie od paru godzin nie było
żadnego sklepu. Dojeżdżamy do ostatniej wioski przed Magurskim Parkiem
Narodowym. No tu już musi być sklep… Jedziemy, jedziemy, jedziemy wioska
się ciągnie i ciągnie. Nagle jest widzimy go, upragniony sklep…
Podjeżdżamy patrzymy, a sklep otwarty w
godzinach 13-14 i 18-19. Na zegarku godz 15. Pech, no nic czekać nie
będziemy a zaraz za parkiem jest Świątkowa a tam serwują pyszne pierogi -
damy radę.
Na naszej mapie nie widać za dokładnie
dróg w parku, chcemy jechać szlakiem, pytamy się o drogę w ostatnim domu
przed lasem. Kobita nam tłumaczy, jedziemy wg zaleceń, droga się
kończy. Zawracamy, natrafiamy na leśniczówkę, pukamy by zapytać o drogę.
Nikt nie otwiera. Trudno, przed schroniskiem jest bardziej szczegółowa
mapa, zrobimy jej zdjęcie i pojedziemy dalej. Druga próba, inną drogą w
inną stronę. Powtórka z rozrywki, droga się kończy. Trochę podłamani
jemy zupkę chińską na sucho bo tylko to nam zostało i zawracamy. Rano
trza będzie jechać na około, no trudno.
Wracamy do wioski. Patrzymy na zegarek
18.45, jupi, zdążymy do sklepu. W sklepie okazuje się, że nie ma żadnego
pieczywa - następne będzie we wtorek a dzisiaj jest niedziela. Ze
sklepu wychodzimy z 4 piwami, sosem grzybowym i makaronem. Szukając
miejsca do rozbicia namiotu spotykamy turystów pieszych. Rozbijamy się z
nimi na łące u jakiegoś miejscowego. Okazuje się, że turyści mają
bardziej dokładną mapkę i pokazują nam trzecią drogę, którą można
jechać. Wieczorem gotujemy sobie makaron, zapijamy piwkiem i idziemy
spać rozważając czy ryzykować rano po raz trzeci, czy jechać wokół
parku.
Dzień 9
Bartne - Dukla
Dystans: 46,19km
Czas jazdy: 3godz, 46s
Średnia prędkość: 14,49 km/h
Maksymalna prędkość 46,9 km/h
Pogoda: Deszczowo
Budzimy się rano, nie ma nic na
śniadanie. Decydujemy się jednak na trzecią próbę przez park. Będziemy
szybciej w Świątkowej na pierogach. Zostało nam po piwku więc wypijamy
je aby mieć cokolwiek w żołądku i ruszamy w drogę. Pada deszcz, jest
zimno a droga cala zabłocona, wzdłuż rzek, a właściwie można powiedzieć,
że rzeką. Do
południa przez tą ścieżkę bez śniadania, ale się udało. Wyjeżdżamy w
Świątkowej i idziemy na pyszne pierogi. Mniam. Po pierogach jedziemy
dalej, przez Polany, niestety Maćka tam nie było, ani innych znajomych.
Jedziemy przez następne kilka godzin, a
hamulce po deszczu wciąż nam piszczą. W końcu zaczęło nas to irytować i
zatrzymaliśmy się aby umyć koła. Okazało się, że z klocków nic nie
zostało. Musimy zmienić trasą, aby jechać do najbliższego miasta by
zdobyć nowe klocki. Lądujemy w Dukli. Tam okazuje się, że nie ma sklepu
rowerowego, jest tylko sklep “ze wszystkim”, od części do simsona po
silniki do pralki czy malucha. Ostatnie 3 komplety klocków. Uff. Udało
się, jeszcze tylko papier ścierny do felgi i będzie git. Szukamy
noclegu.
Dzień 10
Dukla - Zubracze
Dystans: 73,74km
Czas jazdy: 4godz,7min. i 17s
Średnia prędkość: 17,34 km/h
Maksymalna prędkość 52,7 km/h
Pogoda: Pochmurno
Gdy tylko wydostaliśmy się z Dukli i
znaleźliśmy najbliższą rzekę z dogodnym zejściem urządziliśmy sobie
polowy warsztat rowerowy.
Wszystkie graty z rowerów, ściągnąć koła, papier ścierny do ręki i naprawiać mocno zdarte felgi.
Po zabawie dalej w stronę Bieszczad.
Wieczorem jesteśmy już w Bieszczadach,
znajdujemy nocleg w ciekawym miejscu. Młodzi ludzie wyprowadzili się w
Bieszczady, kupili działkę parę kóz. Sprzedają kozi ser i budują pole
namiotowe z prawdziwego zdażenia. Aha jeszcze jeżdżą w nocy na ślepym
koniu :D
Dzień 11
Zubracze - Polańczyk
Dystans: 56,89km
Czas jazdy: 3godz, 26min. i 19s
Średnia prędkość: 15,67 km/h
Maksymalna prędkość 52,4 km/h
Pogoda: Słonecznie
Pole namiotowe 17zł/doba
W tym dniu dotarliśmy nad Solinę, w
między czasie pooglądaliśmy sobie Bieszczadzką kolej wąskotorową w
Majdanie, popodziwialiśmy Bieszczady, a na sam koniec pozwiedzaliśmy
zaporę w Solinie, poobserwowaliśmy ogromne karpie i poszukaliśmy
najtańszego z możliwych pól namiotowych w Polańczyku.
Zatrzymaliśmy się w Polańczyku na kilka dni. Trzeba było troszkę odpocząć. Zrobić pranie, popływać kajakiem po Solinie itp. itd.
Dzień 15
Polańczyk - Hoszów
Dystans: 53,59km
Czas jazdy: 3godz, 12min. i 57s
Średnia prędkość: 17,06 km/h
Maksymalna prędkość 50,9 km/h
Pogoda: Słonecznie
Trzeba było się ruszyć z miejsca bo
zaczęło nam się nudzić. Jedziemy na Ukrainę, szlakiem rowerowym na
granicę w Krościenku. Tam okazuje się, że przejście jest tylko
samochodowe i rowerów nie puszczają, a szlak rowerowy kończy się na
granicy. Po za tym dopiero tam przypomina nam się, że przecież Iwonka
nie ma paszportu… Rafał zatem “przebrał się za mrówkę” i zostawił mnie z
rowerami na granicy. Trafił na fajną rodzinkę, która jechała na Ukrainę
(z resztą tak jak 90% samochodów na granicy) do pierwszego sklepu po
drugiej stronie i z powrotem. Opowiedzieli Rafałowi o zwyczajach
panujących na granicy i “cennikach opłat” dla ukraińskich celników, tj.
ile ma być w paszporcie, ile w bagażniku, ile w apteczce itd. , o
podjazdach pod dystrybutor paliwa, aby więcej się zmieściło do baku…
itd. Troszkę się naczekałam na jego powrót, ale jakoś to przeżyłam.
Pojechaliśmy dalej.
Dzień 16
Hoszów - Wołosate
Dystans: 48,75km
Czas jazdy: 3godz, 9min. i 18s
Średnia prędkość: 14,94 km/h
Maksymalna prędkość 54,7 km/h
Pogoda: Słonecznie
Pole namiotowe 16zł/doba
No
i dotarliśmy, szkoda że tak szybko. Przejeżdżając przez Ustrzyki Górne,
zapytaliśmy się turystów czy w Wołosate jest jakiś sklep. Ostrzegli
nas, że jest ale że lepiej w nim nie kupować bo straszna drożyzna.
Stwierdziliśmy, że chyba przesadzają i olaliśmy sklep w Ustrzykach.
Docierając do Wołosate okazało się, że nawet na pole namiotowe nas nie
stać już nie mówiąc o produktach z “ostatniego sklepu na szlaku” 300%
ceny to była norma. Postanowiliśmy
w końcu że jedziemy na koniec tej drogi bo na mapie mieliśmy zaraz pod
granicą zaznaczone jakieś pole. Chwile po zjechaniu na szuter dorwała
nas straż graniczna i kazała zawracać. Wróciliśmy i znaleźliśmy malutkie
pole za domkiem wczasowym. Tam spotkaliśmy pierwszych na swojej drodze
fajnych ludzi. Posiedzieliśmy na polu kilka dni. Po wspinaliśmy się na
Tarnicę itp itd.
Dzień 19
Wołosate - Nowosiółki
Dystans: 67,40km
Czas jazdy: 3godz, 35min. i 25s
Średnia prędkość: 18,34 km/h
Maksymalna prędkość 55,8 km/h
Pogoda: Słonecznie
Zabawa dobiegała końca, musieliśmy się
zebrać bo pieniążki się kończyły. Pora ruszać w stronę Zagórza. Do
pokonania Połonina Wetlińska a na worze 37 stopni - nie było to proste,
ale się udało :)
Dzień 20
Nowosiółki - Zagórz
Dystans: 24,53km
Czas jazdy: 1godz, 18min. i 41s
Średnia prędkość: 17,77 km/h
Maksymalna prędkość 46,4 km/h
Pogoda: Słonecznie
No
i stało się, miło było, ale się skończyło. Trza jechać na pociąg do
domu. Krótki dystans, fajna pogoda, równa trasa, tylko jakoś jechać się
nie chce. Bo komu by się chciało wracać do domu. Przynajmniej pociąg
był pusty i w przedziale rowerowym (który tym razem był w pociągu) były
oprócz nas dwie osoby. Podróż minęła spokojnie.
PODSUMOWANIE
Dystans: 858,2km
Czas jazdy: 50godz, 6min.
Średnia prędkość: 17,01 km/h
Maksymalna prędkość 65,5 km/h
Zapory: Podąbka, Żywiec, Czorsztyn, Solina
Przekroczone granice: Korbielów, Sucha Hora, Nidzica, Piwniczna, Krościenko
Pełna galeria zdjęć:
Super wyprawa, gratuluje, zwłaszcza dziewczynie za wytrwałość!
OdpowiedzUsuń