czwartek, 12 sierpnia 2010

Sierpień 2010 Spływ Słupią dzień 6, 7 i 8

Dzień 6
Rano dostaje smsa z pozdrowieniami z pracy :) i pytaniem o gniew Słupi i ilość przegranych z nią walk. Dumna odpisuję, że Słupia jest dla nas łaskawa albo my jesteśmy zbyt silni dla niej ;) bo jeszcze nas nie pokonała. Można od razu się domyśleć czym się to skończyło.
Teraz już rzeka robi się naprawdę szeroka i głęboka mimo, że wygląda na pierwszy rzut oka bardzo spokojnie. W przewodniku pisali coś o wodostradzie… ja bym tego tak nie nazwała…

Dopływamy do Słupska. W Słupsku troszkę się gubimy, czeka nas przenoska ale nie wiemy, w którym dokładnie miejscu. Pytamy ludzi jak zwykle nikt nic nie wie. W końcu trafiamy na właściwe miejsce i postanawiamy zrobić sobie przerwę na suchym lądzie. Rafał idzie po pizze :)
Po zjedzeniu pizzy ruszamy dalej podziwiając Słupsk z perspektywy kajaka :)
Za Słupskiem rzeka robi się już troszkę brudniejsza zaczynają pływać w niej śmieci, za miastem mijamy również oczyszczalnie ścieków.




Rzeka szeroka, powalonych drzew nie dużo, a przynajmniej łatwo je ominąć. Jeśli się komuś chce. Bo można też, tak jak trzeba to było robić wcześniej, gdy rzeka była wąska i płytka, próbować przepłynąć górą po powalonych pniach. Trzeba się tylko bardziej rozpędzić…

Teraz już wiemy, że jak się da ominąć to należy omijać ;)
W każdym razie podejmujemy decyzję (Rafał chciał omijać), że przepływamy po drzewach. Wszystko fajnie, tylko gdy już przedzieramy się przez pniak z podwody wyskakuje drugi i wywraca nasz kajak do góry nogami.

Lądujemy w wodzie.
Ja łapie się szybko jedną ręką najbliższego pniaka, w drugiej trzymam wiosło. Rafał pod wodą, nie widzę go. Słupia tak napiera wodą, że ściąga mi spodenki, walczę z nią również o sandały. Rafał się wynurza i łapie kajak, Słupia porywa mu czapkę. Na szczęście nic nie wypada z kajaka, cierpi za to aparat na mojej szyi.
Ciężka sytuacja - ja nieumiejąca pływać wiszę na gałęzi, Rafał zostaje sam do uratowania kajaka i mnie. Jakoś sobie radzimy. Najgorzej z wylaniem wody z kajaka bo nie ma czym.
Sytuacja opanowana, płyniemy dalej, z jednym wiosłem. Ja swoje od początku kurczowo w jednej ręce trzymałam nie zdając sobie z tego sprawy, Rafał wolał złapać mnie niż wiosło ;). Na szczęście szybko odnajdujemy zgubę w krzakach.

Niedługo później ostry zakręt w lewo, po prawej i po lewej powalone pniaki, trzeba wycelować w sam środek idealnie obierając promień skrętu. Nurt jest tak duży, że nie wykręcamy i siła wody wyrzuca nas na pniak po prawej. Chwilę staramy się jakoś wydostać, ale rzeka jest tak silna, że wciąga nas pod pniak. Drugi raz w wodzie, drugi raz wiszę na gałęzi, drugi raz ucieka nam wiosło (tym razem już go nie odnajdujemy). Drugi raz już nie jest taki straszny. W końcu jesteśmy dalej mokrzy po pierwszym nurkowaniu :)

Docieramy wieczorem do pola w Bydlinie, niedaleko Doliny Charlotty, wita nas facet z wielką giwerą w ręce :). Jak się później okazuje to tylko architekt krajobrazu zapewniający nas o bezpieczeństwie swojego pola. Dzwonimy do e-kajaki przyznać się, że zgubiliśmy wiosło.
Ku naszemu zdziwieniu, godzinę później jeden z panów z e-kajaki dowozi nam nowe wiosło.
Dzień 7
Rano idziemy na spacer do Doliny Charlotty okazuje się, że wieczorem jest festiwal legend rocka. Dowiadujemy się za ile wstęp i jednogłośnie decydujemy, że wsiadamy w kajak i płyniemy do Ustki bo ta impreza przewyższa nasze chwilowe możliwości.

Plan jest taki - po drodze przed Ustką wypatrujemy pola namiotowego, rozbijamy tam namiot, zostawiamy rzeczy i z pustym kajakiem wbijamy się, przez Port do morza.

No i mijamy jedno pole, ale całkiem puste, żadnej osoby - jak tu zostawić wszystkie rzeczy, płyniemy dalej, na pewno znajdzie się bliżej miasta jakieś lepsze. Tym sposobem dopływamy do portu w pełni załadowani - ja nie chce ze wszystkimi rzeczami wpływać w morze więc zawracamy i dobijamy do brzegu szukać pola. Nic nie potrafimy znaleźć, szukamy raz ja, raz Rafał. Okazuje się, że jedyne pole na którym jest jeszcze miejsce jest to, które mijaliśmy przed Ustką.

Płyniemy pod prąd. Rafał jest silny - sobie poradził :D

Rozbijamy namiot - robi się ciemno. Zmarnowaliśmy gwóźdź spływu…
Dzień 8
Rano przyjeżdża po nas gość z e-kajaki i zawozi do Bytowa. Tam pakujemy matizka, ładujemy rowerki na dach i ruszamy do Rozóg.

Zobacz: <<< Sierpień 2010 Słupia dzień 3, 4 i 5

1 komentarz:

  1. Bardzo fajne przeżycie taki spływ ,zapraszam na pomorskie na Dębki na spływ Piasnicą .

    OdpowiedzUsuń